Tęcza
Pomocnik Zastępcy Ciury
Dołączył: 06 Lip 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zaścianek Rawski Płeć: Topór
|
Wysłany: Pon 22:52, 17 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
W ostatni piątkowy wieczór (14 IX) odbyła się wśród zaściankowej Braci bardzo wyczekiwana sesja, po długiej przerwie turniejowej. Działo się to na folwarku w Rylsku Małym z dala od wszelakiej cywilizacji, która mogła by zakłócić naszą zabawę, a grało się w Neuroshime.
MG - Marcin "karbowy"
Kanti - Zabójca maszyn z Texasu
Kondziu (nowy nabytek BHZR) - Chemik z Vegas
Tęcza - Ganger z Posterunku
Rzecz działa się w jakiejś zapiździałej zrujnowanej mieścinie, gdzie jedynymi atrakcjami jest bar i nędzny sklep. Utknąłem tam na kilka dni, bo się mi motor uszkodził i czekałem na części zamienne. Dni mijały nudno i smętno, a kiedy i skąd mi części sprowadzą - cholera ich wie. Tego dnia coś się jednak zmieniło. Od północy do mieściny przybył jakiś postawny koleś i w barze poprosił tylko o wodę?!? Żal mi się chłopaka zrobiło, zwłaszcza, że to zabójca maszyn. Poznałem go po jego broni E.M.P. Znam się na tym, wszak wychowałem się na Posterunku, a walka z molochem to był dzień powszedni. Zagadałem, postawiłem mu piwko, żarcie i miło sobie pogawędziliśmy. Okazało się, że jest bez gambala przy duszy, a mnie się one przelewają.
Po obiedzie w wiosce, nastąpiło kolejne niesamowite wydarzenie. Od zachodu przybyła furmanka, a na niej furman, części do mojego sprzęta i jakiś młody szczyl, który zeskoczył z wozu i pewnym krokiem ruszył w naszym kierunku. Pierwsze co zrobił to zasypał nas szczegółowymi pytaniami niczym na jakimś przesłuchaniu. Na kilka pierwszych odpowiedzieliśmy, ale po kolejnych spojrzeliśmy tylko po sobie i mi oraz mojemu nowemu kumplowi z Teksasu przyszła tylko jedna myśl - dać w pierdel gówniarzowi!
Kiedy już mieliśmy się do tego zabrać, po wiosce rozbrzmiał dźwięk dzwonów, dzwonów bijących ba alarm! Wszyscy ruszyli w kierunku wzmocnionego budynku w centrum wioski, a my razem z nimi. Z dachu "twierdzy" widać było na horyzoncie tuman kurzu, który niechybnie zbliżał się ku nam. W miarę zbliżania można już było dostrzec kilkanaście aut od osobowych do ciężarowych. Najeźdźcy jak niby nic wjechali do wioski i wielce byli zdziwieni, że nikt ich nie wita. Dało się zauważyć, że byli to jacyś miejscowi bossowie ze swą świtą, każdy z nich miał dobrej jakość broń i cały sprzęt oraz asystę niezłych lasek. Barman, który okazał się równierz burmistrzem wyszedł do nich i rozpoczął negocjacje...
I co się okazało? To nie są żadni najeźdźcy, a tylko mafiozi którzy przybyli tu na "Safari Mobile".
Z konieczności, a raczej z przymusu musiałem wynieść się z pokoju, który najmowałem w barze. Przydzielono nam stodołę, do której późnym wieczorem zawitał Pan burmistrz w ważnej sprawie. Pokrótce ma się to tak - Panowie bossowie zjechali na coroczne Safari Mobile, które odbywa się w mieścinie Iron Balls, która leży parę mil ztąd. Barman korzystając z pomyłki mafiozów chce zarobić sporo gambli. Zaproponował abyśmy to my zorganizowali dla bogatej hałastry bezpieczne polowanie, mamy na to 2 dni bo wynikło to niby z opóźnienia, a bossowie w tym czasie będą zabawiać się w barze. Mi bardzo się nie chciało zwłaszcza, że na brak gambli nie narzekam ale Teksańczyk i Chemik - tak. Co robić, zgodziliśmy się biorąc zaliczkę od barmana i wypytując co można znaleźć w okolicy.
O świcie ruszyliśmy konno drogą na południe. Nikt z nas nie potrafił jeździć konno, nawet Teksańczyk, więc powoli snuliśmy się drogą jeszcze asfaltową. Po południu dotarliśmy do dużego głazu, na którym wymalowane były jakieś indiańskie symbole, a w pobliżu znajdowała się piaszczysta dróżka, którą zresztą ruszyliśmy. W czasie drogi miewaliśmy dużo dziwnych i zarazem głupich pomysłów jak to urozmaicić polowanie bucom w BM(W)-kach, jednak zdecydowaliśmy się poszukać Indian i od nich dowiedzieć się już dokładnie co w okolicy piszczy.
Na naszej drodze pojawiła się pierwsza przeszkoda - skażona rzeka o której wspomniał nam barman. Nie było w pobliżu, żadnego brodu, ani mostu wiec mieliśmy dwie opcje do wyboru, przejechać powoli narażając konie na skażenie lub przeskoczyć ją. Jako jedyny z naszej trójki wybrałem tą 2 opcje. Najpierw jednak dokonałem drobnych obliczeń korzystając z wiedzy matematyczno-fizycznej nabytej na Posterunku. Niewielki rozpęd i HOP!!! Konik pięknie skoczył, ja wprost do wody. Po zrzuceniu skażonych ciuchów, obmyciu się świeżą wodą, ruszyliśmy dalej. Droga prowadziła przez niewielki jar, następnie przez las i prerię. Pod wieczór dotarliśmy do osady indiańskiej. Pokazaliśmy, że nie mamy złych zamiarów i tylko chcemy porozmawiać więc zostaliśmy miło ugoszczeni.
Nie owijając w bawełnę wtajemniczyliśmy wodza po co tu przybyliśmy i czego szukamy. Wódz wspomniał o "Łamaczu" bestii, mutancie który grasuje w okolicy. Wszyscy się go boją i unikają spotkania. Nikt tak naprawdę nie wie jak wygląda, a ci którzy postanowili go zobaczyć już nie wrócili. A co tam, postanowiliśmy o świcie wyruszyć na poszukiwanie Łamacza. Dogadaliśmy się równierz z Indianami aby upozorowali atak na bossów w drodze przez las, by ich trochę postraszyli strzałami z łuku i miotanymi dzidami. Jeśli kogoś przypadkiem zabijecie to sprzęt po nim jest Wasz.
Nastał ranek. Razem z nami wyruszył indiański przewodnik, który wie gdzie znajduje się siedlisko Łamacza. Droga wiodła przez prerię, a potem zagłębiała się w skalne urwisko. W tym miejscu przewodnik się zatrzymał - Dalej nie idę. Tam jest Łamacz, idźcie półką skalną po prawej stronie..
No cóż, poszliśmy sami, mieliśmy do wyboru drogę po półce skalnej na której końcu jest jaskinia lub drogę w dół urwiska, gdzie nie wiadomo co się znajduje. Wybraliśmy pierwszą możliwość. Powoli, cicho skradamy się w stronę legowiska. Jak na razie cisza i spokój. Nie widać żadnych zwłok, strzępów ciał czy czegokolwiek co mogło by wskazywać na bestię. Idziemy przyklejeni do skalnej ściany, w połowie drogi słyszymy jakieś dziwne dźwięki - Beeep, ZZzzz, Beeepp, Szczszcz, Beep. dochodzące z dołu urwiska. Jako jedyny zaczynam się czołgać by zobaczyć co to? Bezszelestnie przysunąłem się do krawędzi półki, wychylam głowę i widzę to. O cholera...
cdn.
Post został pochwalony 0 razy
|
|