|
Topory Rawskie forum RPG
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sąsiad
Kontestator Jakich Mało
Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Twierdza krasnoludzka Tatar
|
Wysłany: Czw 18:21, 16 Lis 2006 Temat postu: Ty łajdaku! - sesje z dodatkową satysfakcją |
|
|
Zastanawiałem się, gdzie to wrzucić – czy tu czy do „Sesyje”. Logistykę pozostawiam w waszej gestii.
Tematem wątku są wasze wspomnienia z sesji. Ale nie na zasadzie „najlepsza” czy „najgorsza” sesja w moim życiu. Pewnie każdemu zdarzyło się na RPG-owym spotkaniu dogryźć graczom lub misiowi gry. I znowu nie myślcie, że chcę poczytać o waszych ciętych ripostach i celnych komentarzach. Założenie jest takie: opisy sesji, na których waszą postacią (lub BN-em w przypadku MG) udało wam się rozdrażnić, zirytować, doprowadzić do białej gorączki, niedoszłej apopleksji i kompletnego zszargania nerwów innych graczy lub MG. Sesje, na których z satysfakcją obserwowaliście brak harmonii w poczynaniach innych, do czego rzecz jasna sami doprowadziliście.
P.S. Jest to też niepowtarzalna okazja, by przypomnieć waszym „ofiarom” te niewygodne dla nich fakty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Sąsiad
Kontestator Jakich Mało
Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Twierdza krasnoludzka Tatar
|
Wysłany: Czw 18:28, 16 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
To może ja zacznę, by było bardziej zrozumiałe
Niektórzy grali u mnie w „Morderstwo w pensjonacie”. Rzecz dzieje się na przedmieściach Talabheim w dość przytulnym i zadbanym hoteliku, gdzie o dziwo ceny są w miarę przystępne. Na jednej z sesji grał u mnie m.in. Szanowny Admin Ślimak, któremu szczególnie zalazła za skórę jedna z postaci niezależnych. Był to komendant straży, który stosunkowo jasno wyłożył bohaterom, czego od nich oczekuje (albo znajdą mordercę w ciągu nocy albo sami pójdą siedzieć za popełnienie tego ohydnego czynu). Ślimakowi było to bardzo nie w smak i do końca sesji zżymał się okropnie na komendanta, obrzucając go mniej lub bardziej wysublimowanymi epitetami, bocząc się na niego i krzywiąc niemiłosiernie. Fizjonomia, mimika i oracyjne możliwości Ślimaka są wam pewnie znane, toteż nie muszę chyba mówić, jaką frajdę i uciechę miałem z biednego hobbita. Wszystko oczywiście skończyło się dobrze, a na wiadomość o przyznaniu detektywistycznej ekipie okolicznościowych medali za „pomoc” w śledztwie Ślimak zareagował z żelazną konsekwencją, stwierdzając z wrodzonym sobie wdziękiem, że komendant może sobie jego medal... no, Ślimak? Co miał zrobić?
Ślimaczku, a ty wiesz, że on blefował?
A teraz o moich cierpieniach
Sesja u Podczaha. Przez jego perfidną intrygę zostaliśmy naznaczeni, zarażeni czy cholera wie co. W każdym razie bolało nas i tylko kapłani mogli pomóc w pozbyciu się tej dolegliwości. Mój brat (znany jako Mściciel, Mniejsze Zło lub ostatnio Drwiciel) grał totalnym umysłowym popaprańcem, siermiężnym mentalnie nowicjuszem Ulryka imieniem Brutha (tak, inspiracja Pratchett’em). Główny kleryk stwierdził, że Brutha w trakcie tej całej draki zgrzeszył czy coś i powiedział, że usunie klątwę, ale Brutha musi wybrać dla całej ekipy metodę zadośćuczynienia win. Brutha po długim namyśle wybrał mantrowanie zdrowasiek przez okrągłą dobę, baty i kije na stopy. Niestety moje złe przeczucia nie okazały się nawet w połowie tak prorocze jak rzeczywisty przebieg przyszłych wydarzeń. Wskutek razów, które swą mocą zaskoczyły mnie (niestety in minus) straciłem kontrolę nad pewnymi aspektami fizjologicznymi mojego organizmu. Koniec końców zrobiłem siusiu poprawiając to rzetelnym kupskiem. Od tego momentu przeklinam Bruthę.
Fakt publicznego oddania... wiadomych rzeczy i związanej z tym utraty społecznego prestiżu (a trzeba wam wiedzieć, że byłem giermkiem – naprawdę fajna postać z lakoniczną ale konkretną historią) podziałał na mnie demobilizująco. Upokorzenie odebrało mi zdolność racjonalnego myślenia i od tej pory w moim życiu tlą się tylko dwa ogniska nadające mu orientację i kierunek: eksterminacja Bruthy i zniszczenie świątyni, na dziedzińcu której doznałem tych niezapomnianych wrażeń. Co prawda Gary (który doszedł od tego miejsca) próbował mnie przekonać bym poniechał odwetu, ale moja determinacja była niewzruszona. Sprzedałem mojego rumaka za 400 zk i rozpocząłem przygotowania: wyleczenie się, zakupienie beczki prochu i wyknucie planu wysadzenia obiektu tych mnichów-sadystów. W tzw. międzyczasie opracowuję kolejne projekty neutralizacji Bruthy, który udaje, że nic się nie stało.
Ekipy niestety nie kontynuujemy, ale do tej pory śmiejemy się z Podczahem, że Johann (mój giermek) biega gdzieś po lasach z beczką prochu.
To tyle ode mnie... na razie. Jak sobie przypomnę coś jeszcze, zaraz wrzucę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sąsiad dnia Wto 9:17, 23 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
LiTl
Ciura Pełną Gębą
Dołączył: 08 Paź 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Tatara
|
Wysłany: Czw 19:27, 16 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Pamiętam jedną z moich pierwszych sesji gdzie grał mr. Gary i Sąsiad i ja oraz prowadził Podczah.
Ja grałem o ile się nie mylę "szafą" był to najemnik o niezbyt wysokim poziomie inteligencji. Była sobie sytuacja w której wszyscy jechaliśmy wozem Gary swoim Feliksem siedział z przodu, Sąsiad stał na dachu, ja siedziałem z tyłu. W pewnym momencie moja postać poczuła strumień niezidentyfikowanego płynu na ramieniu. okazalo się, iż postać Somsiada perfidnie na mnie leje . W tamtej właśnie chwili moja postać zdenerwowała się i rzuciła w lejącego ów osobnika toporem. Zleciał z wozu i stracił przytomność w stanie krytycznym.
A w tym momencie zauważyłem hm. "lekkie" zdenerwowanie na twarzy Garego.
Po tym zdarzeniu Feliks zestrzelił uciekającego "Szafę" z mini kusz.
Nie miałem z tego satysfakcji ale było mi wstyd troche nie na temat ale stało się
A potem dostałem opieprz za to co zrobiłem. A Rafał był naprawdę zdenerwowany.
Sąsiad był zdziwony ale spokojny.[/quote]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Drwiciel
Kontestator Jakich Mało
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z TATAR-u :)
|
Wysłany: Czw 21:05, 16 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Co do Bruthy odpowiem sztandarowym tekstem każdego BG: Taka jest moja postać . Rzeczywiście powyższe "spotkania III stopnia" pamiętam i miło wspominam (szczególnie Bruthę ). Co do moich wspomnień to nasuwa się jedna bardzo, ale to bardzo luźna sesja u Little'a, w której uczestniczyłem ja, Podchah i Sąsiad. Wszyscy grali jakimiś niespełna rozumu wynaturzeniami (szczególnie Sąsiad, specjalizujący się w tego rodzaju postaciach ). W każdym bądź razie dochodziło już do tego, że nie wiadomo czemu Podczah i Sąsiad zaczeli mnie ganiać i próbowali związać. Ja dzielnie się broniłem i dalej uciekałem, w pewnym momencie zapytałem: Dlaczego mnie gonicie, świry?!. A Sąsiad ze swoją niepokonaną mimiką: No w sumie to ja nie wiem. I dalej ekipa w komplecie podążyła traktem. To była jedna z najbardziej chorych sesji na jakich byłem ( a chorych jest 2/3 ).
P.S Czemu wypowiadają się tylko Tatary
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sąsiad
Kontestator Jakich Mało
Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Twierdza krasnoludzka Tatar
|
Wysłany: Czw 22:20, 16 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
LiTl napisał: | Zleciał z wozu i stracił przytomność w stanie krytycznym. |
nie stracił przytomność tylko zginął. Gary wskrzesił mnie z pergaminu.
LiTl napisał: | Sąsiad był zdziwony ale spokojny. |
jakbyś zginął też byś był A jeśli chodzi o moją reakcję jako Sąsiada, to rzeczywiście przyjąłem to bez większych emocji. Miałem ambiwalentne odczucia co do zaistniałej sytuacji, więc postanowiłem czekać na rozwój wypadków. Widziałem czarne niebo, czarne ( a jakże!) kruki, czarną bramę, słyszałem mroczny głos Podczaha... a potem zobaczyłem pyszczek Garego i zrozumiałem, że wróciłem
Drwiciel napisał: | Taka jest moja postać |
nie znam cię!
Drwiciel napisał: | Wszyscy grali jakimiś niespełna rozumu wynaturzeniami (szczególnie Sąsiad, specjalizujący się w tego rodzaju postaciach). |
protestuję!
Drwiciel napisał: | nie wiadomo czemu Podczah i Sąsiad zaczeli mnie ganiać i próbowali związać. |
bo ci się jakiś dziwny miecz zespolił z łapą i chcieliśmy cię uratować odcinając dłoń. Niestety w trakcie szamotaniny przywaliłeś mi z dyni i plan się nie udał. Grałem wtedy Hodonem
Przypomina mi się mój hobbit z KC, gdy graliśmy u Garego. Totalny pochlast, choć miał duże plany. Chciał handlować kiełbaskami i gdziekolwiek był, próbował rozwijać interes. Ale nie o tym. Byliśmy w karczmie i w nocy nas okradziono. Złodzieje byli jeszcze na dachu gdy się przebudziliśmy, więc czym prędzej pobiegłem do karczmarza (ork, szef gildii złodziei w tym mieście czy coś – kolejny BN z galerii Garego) i zakomunikowałem o zaistniałych wydarzeniach dodając przy tym, że jego oberża nie spełnia elementarnych norm bezpieczeństwa, które jako gospodarz powinien zapewnić (tym bardziej że płaciliśmy mu za nocleg). Ork kazał mi spierdalać. Zmartwiło mnie to i doznałem niezbyt budującej refleksji, że 1) nie odzyskam kasy 2) moje relacje z karczmarzem znacznie się właśnie ochłodziły. Postanowiłem więc się zemścić. Gdy już się wymeldowaliśmy i mieliśmy wyruszać z miasta, podkradłem się do oberży i na drzwiach wejściowych napisałem: Tutaj kradną a karczmarz za to nie zwraca.
Następnie stwierdziłem, że nie będę tworzył o tym mieście folderu reklamowego (miałem takie plany), bo jest nieprzyjazne turystom i na trakcie pół godziny od miasta postawiłem tabliczkę ze strzałką skierowaną w jego stronę. Napis na desce brzmiał: PIERDZISZEWO. Poczułem się po tym znacznie lepiej. Gary zaś był coraz bardziej zirytowany.
Najpierw załatwił mnie kapłanem, który stwierdził, że nie czekałem na niego wraz z innymi (projekt z tabliczką informacyjną i prace dekoracyjne na budynku oberży zmusiły mnie do wcześniejszego opuszczenia miasta) i zesłał mi jakąś klątwę. Miarka zaś ostatecznie się przebrała, gdy próbowałem ojeb... ulżyć nieco słudze bożemu, którego bagaż wydawał mi się zbyt pojemny. Kasa zmieniła się oczywiście w bezwartościowy metal a ja zraniłem się we śnie (!) w rękę i wdała mi się gangrena. Jedynym wyjściem jest amputacja ale na to zgody nie wyrażę. Całe szczęście, że wtedy zarzuciliśmy tę ekipę...
Podsumowując: mój halfling był od początku dyskryminowany i prześladowany przez nienawistnego MG i jego sesyjnych avatarów. Mojej winy w tym nie było żadnej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prince of Darkness
Weteran Pyskusji
Dołączył: 08 Paź 2006
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:52, 16 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Sąsiad napisał: | Najpierw załatwił mnie kapłanem, który stwierdził, że nie czekałem na niego wraz z innymi (projekt z tabliczką informacyjną i prace dekoracyjne na budynku oberży zmusiły mnie do wcześniejszego opuszczenia miasta) i zesłał mi jakąś klątwę. Miarka zaś ostatecznie się przebrała, gdy próbowałem ojeb... ulżyć nieco słudze bożemu, którego bagaż wydawał mi się zbyt pojemny. Kasa zmieniła się oczywiście w bezwartościowy metal a ja zraniłem się we śnie (!) w rękę i wdała mi się gangrena. Jedynym wyjściem jest amputacja ale na to zgody nie wyrażę. Całe szczęście, że wtedy zarzuciliśmy tę ekipę...
Podsumowując: mój halfling był od początku dyskryminowany i prześladowany przez nienawistnego MG i jego sesyjnych avatarów. Mojej winy w tym nie było żadnej. |
I to by wyjaśniało patologiczne przeświadczenie, ze KC to system, którego dominującą cechą są bogowie! Gdybyś grał np. u Kraszana nie porównywałbyś nawet elastyczności Warhamera i KC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sąsiad
Kontestator Jakich Mało
Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Twierdza krasnoludzka Tatar
|
Wysłany: Pią 13:09, 17 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Prince of Darkness napisał: | I to by wyjaśniało patologiczne przeświadczenie, ze KC to system, którego dominującą cechą są bogowie! Gdybyś grał np. u Kraszana nie porównywałbyś nawet elastyczności Warhamera i KC |
na pewno coś jest na rzeczy U Kraszana w KC nie grałem, być może on na ten element potencjalnego dyscyplinowania graczy nie kładzie takiego nacisku. Nie twierdzę, że w KC bogowie dominują ale jest to przecież źródłową cechą tego systemu - bogowie nie są abstrakcyjnymi bytami, absolutami, spersonifikowanymi kodeksami reguł postępowania. W KC ich działalność, wpływ na świat fizyczny jest doświadczalny empirycznie, są uczestnikami bądź animatorami wielu procesów i zdarzeń. Sam byłem świadkiem jak na sesji u Jankosia któryś z Kaczorów (przepraszam, panowie, czasem mam problemy by was rozróżnić ) dostał garba bo obraził werbalnie jakąś boginię. To na pewno kwestia podejścia do zasad, tym niemniej na dzisiaj (chciałem napisać dzień dzisiejszy - ach, te pleonazmy ) traktuję KC jako świat, w którym trzeba uważać na to, co się mówi
Prince of Darkness napisał: | Gdybyś grał np. u Kraszana nie porównywałbyś nawet elastyczności Warhamera i KC |
może nie byłbym tak zrażony do KC... Ale to, co napisałem w temacie elastyczności WFRP, podtrzymuję. Największe możliwości swobodnego kształtowania układu daje baza 1) niedopracowana pod względem kryteriów technologicznych i naukowych 2) prosta czyt. standardowa 3) oparta na cechach nam bliskich, substytucjonalnych - WFRP to przecież praktycznie nasz świat - a na pewno bliższy niż ED czy KC.
Poza tym w dyskusji o wadach i zaletach systemów każdy z nas podaje sensowne argumenty i o to chodzi - by wzbogacić nasze wartościowanie o atuty innych. Po prostu ja stoję na stanowisku, że niektóre właściwości są ważniejsze. To wszystko.
P.S. NIE ROZMYWAMY! Piszemy na temat!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Drwiciel
Kontestator Jakich Mało
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z TATAR-u :)
|
Wysłany: Pią 21:42, 17 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Przypomniała mi się jeszcze jedna dość ciekawa sesja. Mianowicie prowadziłem ją ja, graczami byli Sąsiad, Little i Gary. Kolejna luźna tatarowa sesja. Doszło w końcu do tego, że BG jechali wozem, Gary był ranny po jakiejś walce, no a reszta go doglądała i kontynuowała wyprawę. W końcu trafili na jakiegoś halflinga kupca i zaczęli z handlować. Już niepamiętam co oni tam powymyślali, jakieś kryształy chcieli kupować itp. Ale halfling zaproponował im inną ciekawą propozycje. Sprzedał im jakichś 13 snotlingów pozamykanych w klatkach. Ekipa uradowana wzięła w ciemno całą snotlingową ekipę. Zaczęli nadawać im imiona. Od Bambucha, Godzilli, Żwirka, Muchomorka zacząłwszy po Kłapouchym skończywszy. Próbowali nawet się z nimi porozumiewać na płaszczyźnie werbalnej jak i niewerbalnej. Gary był temu przeciwny, by brać takie stworzenia (grał jakąś kolejną "garowatą" postacią i wszystko mu nie pasowało"). Więc wkurzał się niemiłosiernie to na Mistrza Gry, za kontynuowanie chorych planów drużyny i na współtowarzyszy, za wymyślanie tychże planów. Z tego co pamiętam jednego, czy dwa snotlingi udało im się oswoić i biegały na wolności. Wiem, że Bambuch miał dzidę z patyka i łączyło go jakieś uczucie z Godzillą, bo dużo czasu spędzali razem. Oczywiście sesja zakończyła się zagładą snotlingów przez Garego, ale miłe wspomnienia pozostały...
P.S Takie rzeczy tylko na Tatarze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Propably Father of Yours
Gość
|
Wysłany: Pon 0:14, 11 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Mnie się kiedyś zdarzyło prowadzić sesję i tam koledzy gracze poszli do jakiejś gildii magów, czy coś w tym stylu, gdzie pracowało dwóch speców od, bodajże, astrologii. Oni gadali z panem recepcjonistą, przemiłym człowiekiem, który jednak nie był zbyt ochotny do konwersacji, zwłaszcza z debilami, a drużyna nie grzeszyła intelektem No i oni się zapytali, kulturalnie, który z astrologów pracuje najdłużej, na co pan odpowiedział im, że jest ich dwóch, więc niepoprawne gramatycznie jest stwierdzenie "najdłużej", bo należy tylko powiedzieć, że jeden pracuje dłużej, a drugi krócej, na co kolega zabił mnie pytaniem:
- A pan tu tylko sprząta, tak?
Ale zasadniczo całą paletę wrednych, niesympatycznych postaci możecie napotkać grając u Piotrka, zwanego czasem Sekretem, wierzcie mi
|
|
Powrót do góry |
|
|
Banan
Weteran Pyskusji
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Banalandia
|
Wysłany: Śro 1:06, 13 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ja z kolei pamiętam jedną z moich postaci u Jankosia w Wfrp.
Krasnal wojownik (niby nic specjalnego) raczej słabo rozgarnięty (dalej wydawałoby się nic specjalnego) podróżującego z kurą! Na początku podróżował z nią bo składała mu jajka lecz potem, w następstwie kolejnych wydarzeń i dzięki pewnemu wrednemu magowi uwierzył że w tej kurze jest zamknięta dusza jego dziadka. Od tej pory to kura decydowała o wyborze trasy itd.
Na końcu zjedli ją wieśniacy a krasnal w porywie gniewu rzucił się na nich w chęci zemsty i dzikim szale lecz mieli przewagę i ubili mi postać.
To dopiero heroiczny czyn
Współczuję MG że musiał znosić tą postać przez te kilka sesji, był to kompletny rozbijacz sesji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jankoś
Mistrz Świata i Okolic
Dołączył: 11 Lis 2006
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z najpiękniejszego miasta na świecie czyli z Rawy Płeć: Topór
|
Wysłany: Śro 1:51, 13 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Fakt sensownego scenariusza raczej nie dało się przeprowadzić, ale zabawa była przednia i to całkiem jak to się mawia w konwencji.
Banan wogóle ma wyjątkowy talent do takich kreacji, od razu przypomina mi się pewien wieszczek...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak
Niby-to Admin
Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza pleców Płeć: Topór
|
Wysłany: Śro 9:58, 13 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ja się często wkurzam (a raczej moje postaci) jak MG mnie stawia w sytuacji przymusu a dokladnie jak BNi wykorzystuja swoja wladze nad moja postacia (czego jeden z cassusów streścił Sąsiad). Zdarzyło mi się to kilka razy z czego już 2 u Sąsiada płynie z tego wniosek, że on to lubi.
Co do wkurzania innych: nie przypominam sobie, żebym kogokolwiek, kiedykolwiek wkurzył.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kryka
Ciura Pełną Gębą
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: rawa
|
Wysłany: Pon 21:25, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ja pamietam jeden przypadek, kiedy to nasz malorozgarniety krasnal(zabojca trolli) po krotkiej konwersacji z pania baronowa,ktora trzeba bylo przyznac sama sie o to prosila wyzywajac nas od prostakow i brudasow.Nasz krasnal po zniesieniu kilku obelg wywalil szybką prosta baronowej,ktora sie zalala i padla na ziemie.Gdybyscie widzieli mine naszego MG(sekreta:P), ktory sie niespodziewal takiego czynu.Oczywiscie pozniej lochy:]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hunter
Prawie Kontestator
Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 1:23, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
No ja bym to okreslil troche inaczej
Kolega doznal olsnienia i stwierdzil ze Baronowa jest beeee :]
Tymczasem ona byla kluczowa postacia ktora miala nam cos dopomoc
Duzzzze problemy przez to mielismy :]
A okreslenie 'lochy' na to co nas pozniej spotkalo to zdecydowanie malo powiedziane .
P.S
Probowaliscie kiedy podrozowac w wfrp z calym cialem procz twarzy w tatuazach chaosu?
My potem mielismy cala taka druzyne ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
daf
Prawie Kontestator
Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: rawua
|
Wysłany: Czw 14:56, 11 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Raz MG opisywal jakiś trunek i powiedział, że smakuje jak taki bimber pędzony u babci. Na co jedne z graczy z wielkim znakiem zapytania wtrąca "a to twoja babka ma meline?". Jak się Mistrzu wkurzył... zaraz go chciał zabijać,torturować, tamten przeprasza,mówi że nie miał nic złego na myśli... No ale urażona duma dała po sobie znać i jego postać niestety, jakimś niewyobrażalnym przypadkiem, trafił piorun lub coś takiego.
A co do tej baronowej...:p to pamietam mine GMa. Gdy gracz udrzył już pięścią tą kobietę, na kilka sekund miałem wrażanie że czas się zatrzymał, MG zastygł w bezruchu patrząc na gracza. Po czym z furią w oczach złapał księge, rzucił nią o bórko i wykrzyczał "TEGO TO NAWET KAMPANIA NIE PRZEWIDZIAŁA!!!". No cóż...shit happens;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|